Scan barcode
A review by lazofiaczyta
Legenda o popiołach i wrzasku by Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska
1.0
Biorąc pod uwagę skalę hype'u to spodziewałam się czegoś dużo dużo lepszego. Oczekiwania miałam zerowe żeby się przypadkiem nie rozczarować a i tak mnie to przed tym nie uchroniło. Książka jest podzielona na dwie historię, akcja jednej dzieje się na Południu a drugiej na Północy, przez co jest mocno nierówna i do tej pory nie wiem czemu zdecydowano się to połączyć. Jakby to były dwie oddzielne książki wyszłoby lepiej.
Akcja na Południu leci na łeb na szyję, ma jakieś sześć czy siedem perspektyw, złola do granicy przesady, do rozdziału 54 jeszcze byłam w stanie uwierzyć czemu robi to co robi, ale potem zostało to tak pociągnięte, że miałam ochotę wyłupać sobie oczy. A jeśli jesteśmy przy tym rozdziale to dodam tylko, że nie rozumiem tej ilości przemocy, po co tym epatować w taki sposób, jakby kurde serio po co zwłaszcza biorąc pod uwagę jak kończy ta postać. To było za dużo dla mnie i miałam ochotę rzucić to w cholerę, ale też chciałam wiedzieć czy może zakończenie tej historii jakoś uratuje sprawę, spoiler: nie uratowało XD Przy scenie z wyciąganie wbitej w kogoś włóczni miałam tylko i wyłącznie bekę plus rozkmine, że tak się tego nie robi. Żadna ze mnie znawczyni medycyny, wiem tyle co z seriali w stylu ,,Chirurdzy" czy ,,Doctor House", ale no nawet ja wiedziałam, że tak się nie robi a tymczasem książka nas raczy tekstem w stylu, że wystarczy team effort i zajęło to wszystko chwilę i gitówa. No nie, o czym się zresztą można dowiedzieć później więc po co to było? XD Nie polubiłam nikogo z Południa, nikogo a był tam ich tabun. Dodatkowo wątek romantyczny między dwójką postaci był wzięty z powietrza. Kochają się wielką miłością i tyle, instant love wystarczy zalać wrzątkiem. Jest to część zmarnowanego potencjału, zwłaszcza moment gdy poznajemy pewną tajną ukrytą społeczność. W mojej głowie już były dzikie plot twisty co by sprawiły, że historia będzie trochę poważniejsza a czytelnik mógłby się zdziwić a tu wyszło, że wszyscy byli mili, pomagali i uczyli tego co akurat bohaterowie potrzebowali żeby potem wykorzystać i tyle.
Północ to mój totalny ulubieniec i bym chciała tylko o tym czytać. Mimo że tempo było niespieszne to czekałam tylko na rozdziały z Antoinette. Klimat świetny, zwłaszcza w Zimowym Pałacu. W ogóle Północ daje mi trochę vibe pałacu z pierwszego sezonu ,,Cienia i kości", co mi się bardzo podoba bo podbija taki zimowy klimat. Nic tylko zaparzyć herbatę, zawinąć się w koc i odpalić świeczkę xD Jak jesteśmy już przy skojarzeniach z tym serialem to Fiyonn to dla mnie miks Hauru (chyba z wyglądu) i Darklinga (trochę z zachowania) więc no zostałam kupiona chociaż Darklinga akceptuję tylko z powodów estetycznych w serialu XD Nie jest idealna ta część, ale jest dużo dużo lepsza niż Południe. Głównie dlatego, że jest lepiej wyważona, bohaterowie lepiej zarysowani i historia jest dużo ciekawsza, przynajmniej dla mnie.
Całościowo jednak książka wypada tak se. Myślałam, że jakoś te dwie bardzo różne historie się połączą i będzie fajna klamra a tymczasem tak się nie stało. Czytałam pierwsze wydanie więc znalazłam jakieś naście literówek, nie wiem jak z interpunkcją i gramatyką bo się na tym nie znam aż tak. Miało być super szałowo, niepowtarzalnie a tymczasem mam wrażenie, że dostałam sklejkę z tego co już było. Południe to ,,Gra o tron" i chyba aspirowało do ,,Zakonu drzewa pomarańczy" przez jeden element a Północ to ,,Cień i kość". Plus na Południu zatrzęsienie deus ex machin, papierowych postaci, złola na jakichś złolskich sterydach, rzeczy dziejących się bo tak i patosiarstwo (od patosu, który już się tak zaczął ulewać, że nie mogłam XD) do granic możliwości.
Czy przeczytam kolejny tom jak wyjdzie? Tak XD Bo chcę wiedzieć co będzie z Antoinette, no i podobno ma być tylko lepiej wg zapewnień w podziękowaniach. Świeczka i skarpetki były najlepszą częścią zestawu więc no średnio XD
Ale jak komuś się podobało, spłakał się albo się dobrze bawił podczas lektury to fajnie, trochę zazdroszczę XD Zdecydowanie jednak wolę słuchać o książkach dziewczyn niż je potem czytać bo potem ich obietnice i rzeczywistość się nie do końca pokrywają.
tw: przemoc, gwałt
Akcja na Południu leci na łeb na szyję, ma jakieś sześć czy siedem perspektyw, złola do granicy przesady, do rozdziału 54 jeszcze byłam w stanie uwierzyć czemu robi to co robi, ale potem zostało to tak pociągnięte, że miałam ochotę wyłupać sobie oczy. A jeśli jesteśmy przy tym rozdziale to dodam tylko, że nie rozumiem tej ilości przemocy, po co tym epatować w taki sposób, jakby kurde serio po co zwłaszcza biorąc pod uwagę jak kończy ta postać. To było za dużo dla mnie i miałam ochotę rzucić to w cholerę, ale też chciałam wiedzieć czy może zakończenie tej historii jakoś uratuje sprawę, spoiler: nie uratowało XD Przy scenie z wyciąganie wbitej w kogoś włóczni miałam tylko i wyłącznie bekę plus rozkmine, że tak się tego nie robi. Żadna ze mnie znawczyni medycyny, wiem tyle co z seriali w stylu ,,Chirurdzy" czy ,,Doctor House", ale no nawet ja wiedziałam, że tak się nie robi a tymczasem książka nas raczy tekstem w stylu, że wystarczy team effort i zajęło to wszystko chwilę i gitówa. No nie, o czym się zresztą można dowiedzieć później więc po co to było? XD Nie polubiłam nikogo z Południa, nikogo a był tam ich tabun. Dodatkowo wątek romantyczny między dwójką postaci był wzięty z powietrza. Kochają się wielką miłością i tyle, instant love wystarczy zalać wrzątkiem. Jest to część zmarnowanego potencjału, zwłaszcza moment gdy poznajemy pewną tajną ukrytą społeczność. W mojej głowie już były dzikie plot twisty co by sprawiły, że historia będzie trochę poważniejsza a czytelnik mógłby się zdziwić a tu wyszło, że wszyscy byli mili, pomagali i uczyli tego co akurat bohaterowie potrzebowali żeby potem wykorzystać i tyle.
Północ to mój totalny ulubieniec i bym chciała tylko o tym czytać. Mimo że tempo było niespieszne to czekałam tylko na rozdziały z Antoinette. Klimat świetny, zwłaszcza w Zimowym Pałacu. W ogóle Północ daje mi trochę vibe pałacu z pierwszego sezonu ,,Cienia i kości", co mi się bardzo podoba bo podbija taki zimowy klimat. Nic tylko zaparzyć herbatę, zawinąć się w koc i odpalić świeczkę xD Jak jesteśmy już przy skojarzeniach z tym serialem to Fiyonn to dla mnie miks Hauru (chyba z wyglądu) i Darklinga (trochę z zachowania) więc no zostałam kupiona chociaż Darklinga akceptuję tylko z powodów estetycznych w serialu XD Nie jest idealna ta część, ale jest dużo dużo lepsza niż Południe. Głównie dlatego, że jest lepiej wyważona, bohaterowie lepiej zarysowani i historia jest dużo ciekawsza, przynajmniej dla mnie.
Całościowo jednak książka wypada tak se. Myślałam, że jakoś te dwie bardzo różne historie się połączą i będzie fajna klamra a tymczasem tak się nie stało. Czytałam pierwsze wydanie więc znalazłam jakieś naście literówek, nie wiem jak z interpunkcją i gramatyką bo się na tym nie znam aż tak. Miało być super szałowo, niepowtarzalnie a tymczasem mam wrażenie, że dostałam sklejkę z tego co już było. Południe to ,,Gra o tron" i chyba aspirowało do ,,Zakonu drzewa pomarańczy" przez jeden element a Północ to ,,Cień i kość". Plus na Południu zatrzęsienie deus ex machin, papierowych postaci, złola na jakichś złolskich sterydach, rzeczy dziejących się bo tak i patosiarstwo (od patosu, który już się tak zaczął ulewać, że nie mogłam XD) do granic możliwości.
Czy przeczytam kolejny tom jak wyjdzie? Tak XD Bo chcę wiedzieć co będzie z Antoinette, no i podobno ma być tylko lepiej wg zapewnień w podziękowaniach. Świeczka i skarpetki były najlepszą częścią zestawu więc no średnio XD
Ale jak komuś się podobało, spłakał się albo się dobrze bawił podczas lektury to fajnie, trochę zazdroszczę XD Zdecydowanie jednak wolę słuchać o książkach dziewczyn niż je potem czytać bo potem ich obietnice i rzeczywistość się nie do końca pokrywają.
tw: przemoc, gwałt