A review by lazofiaczyta
Dzień nastania nocy. Część 2 by Samantha Shannon

4.0

Ta książka nie może mi wyjść z głowy odkąd ją skończyłam, co się na przeżywałam to moje, uwielbiam ją i chcę więcej. Więc czemu nie 5 gwiazdek? Bo powód jest taki sam jak w przypadku pierwszej części, moje bycie miękką bułą i złamane serce xD
Spoiler Bo tak się nie kończy wątku jednego z moich top shipów czyli Dumai i Nikeyi. One zasługują na wszystko na najlepsze. Ta chemia, to napięcie, one na siebie tak leciały, że ja nie mogłam XD Przynajmniej zostały żonami (goals) na końcu, ale i tak smuteczek bo nie było happy endu


Większość mojej paplaniny na temat tomu pierwszego można by tu wkleić. Kocham te książki. Są one (plus Tak właśnie przegrywasz wojnę czasu) moim absolutnym imperium rzymskim. Jak tylko skończę jedną to mam ochotę zrobić reread żeby jeszcze trochę zostać w tym świecie. Chyba się przeproszę z audiobookiem bo papierową wersję czytałam trzy miesiące i jak tak dalej pójdzie to spędzę kolejne pół roku czytając jedno i to samo. Niby niezły pomysł, ale inne książki też istnieją i czekają XD

Nawet nie wiem od czego zacząć w moich zachwytach. Bo tu jest tyle dobrego. Silne postacie kobiece, które są zróżnicowane i świetnie stworzone a dodatkowo w różnym wieku. Szeroką queerową reprezentację, która niektórych osób z Lubimyczytać była zbyt nachalna bo ich nie obchodzi kto z kim sypia ani prowadzi gospodarstwo domowe XD Jak dobrze, że takie osoby nadal mają jakieś 95% wytworów popkultury dla siebie, no co za ulga xD Wracając do tematu, kocham te książki właśnie za to jak bardzo queerowe są i jak to jest znormalizowane, fajne i miłe uczucie xD Dodatkowo mamy dwie osoby niebinarne i nie ma tłumaczenia o zaimkach, rozkminy odnośnie jak się do tych postaci zwracać jest tak i tak i koniec. Love it.

Nie jest to łatwa i przyjemna książka. Wręcz przeciwnie, to jakie rzeczy się dzieją przyprawia o gęsią skórkę, łzy, współczucie, złość i dużo innych emocji. Bohaterowie dostają bęcki nie raz i nie dwa, muszą podejmować trudne decyzje i są w stawiani w takich sytuacjach, że ja miałam nie raz ich ochotę po prostu przytulić tak po ludzku bo są tak straumatyzowani zwłaszcza
Spoiler biedny Wulf :( którego kocham całym sercem
ale no wszystko jest po coś, nie ma tu epatowania przemocą dla samej przemocy. Serce złamało mi się nie raz, a chyba z pięć i za każdym razem bolało bardziej. Samantha tak tworzy postacie, że ja nie umiem się nie zaangażować i potem kurde jest dramat.

Na szczególne docenienie zasługują postacie poboczne np. ojcowie Wulfa (cudowni razem) i jego rodzeństwo, miód na moje serce. O
Spoiler nieodżałowanym
Kanifie też muszę wspomnieć i babci Glorian oraz jej bliskich dwórkach/damach dworu też. O i jeszcze ojciec Glorian, jak tylko skojarzył mi się z ojcem Meridy to nie mogłam tego odwidzieć i bardzo pasuje vibem, cudowny i trochę zazdro Glorian xd

No i mamy także złoli. Jedna postać sprawiała, że wywracałam oczami i krew się we mnie gotowała za każdym razem jak się pojawiała bo ja wiedziałam kim jest i co to znaczy, ale jednocześnie mam takie kurde przeczytałabym jej POV bo mnie ciekawi co tam jej siedzi w głowie xD

A teraz to, co tygryski lubią najbardziej - shipy. Ta książka nimi stoi. Pewnie gdybym się tak emocjonalnie nie zaangażowała to by mnie tak to nie uderzyło, ale jak mi się da sapphic shipy to ja przepadam XD

Spoiler 1. Tunuvę i Esbar kocham mocno. Dojrzałe queerowe relacje uderzają mnie jeszcze bardziej. Tak się bałam, że Canthe swoimi gierkami sprawi, że one się rozejdą, chyba bym się zapłakała, ale na szczęście się tak nie stało.


Spoiler 2. Dumai i Nikeya, mówiłam już jak je uwielbiam. Enemies to tragic lovers tak bardzo. Więcej ich chcę. W ogóle znowu się dałam na to nabrać (tak jak w Pieśni o Achillesie) bo zapomniałam z Zakonu, że niestety ród Dumai czyli Noziken kończy marnie (Suzumai :( ) i się wciągnęłam i liczyłam na happy end bo come on wzięły przy końcu potajemnie ślub i miały rządzić razem :(


Spoiler 3. Wulf i Thrit. Pasują do siebie idealnie, ale bałam się, że jak polubię Thrita to on skończy marnie i normalnie aż nie mogłam wytrzymać jak np. brali udział w bitwie z wyrmami bo bym się obraziła totalnie jakby i tu mój ship się posypał. W ogóle Wulf jest cudowny i jego przyjaźń z Glorian <3


Queerowa repka jest serio tu szeroka bo mamy też Glorian, która jest
Spoiler aseksualna i aromantyczna
i aż pisnęłam bo ja tak coś czułam, ale nie spodziewałam się, że to zostanie potwierdzone. Uwielbiam ją, ona jest tak badass i odważna, że nie mogę.

Bardzo spodobało mi się, że dowiedziałam się więcej o świecie w którym rozgrywa się akcja, zwłaszcza o Zakonie Drzewa Pomarańczy, ale nie tylko. Uwielbiam styl i język w jaki jest napisana ta książka, tak bogaty i szczegółowy, czasem wręcz poetycki. Chwaliłam już polskie tłumaczenie autorstwa Kamili Regel, ale pochwalę jeszcze raz bo czemu by nie, trzeba to doceniać bo nie zawsze dobrze wychodzi przeniesienie zaimków niebinarnych postaci na polski.

Ciężko będzie zrobić TL;DR bez powtarzania się, ale no jeśli lubicie fantastykę ze smokami, silnymi postaciami kobiecymi i porządną queerową reprezentacją oraz szukacie czegoś co zapewni wam rollercoaster emocji i jest dodatkowo pięknie napisane to no polecam bardzo mocno.

Trigger warning (za tym co znajduje się we wstępie): rak (domniemany), poród, utrata dziecka, małżeństwo nieletnich, zmiana klimatu, masowa śmierć, kontrola umysłu, poronienie (wzmianka), pandemia, śmierć rodziców, depresja poporodowa, ciąża, przymus reprodukcyjny, przemoc i wymioty.